Mogłabym jeszcze wymieniać długą listę "imion" Amika, gdyż tak zuchwałego zwierzęcia jeszcze nie miałam. Amik trafił do nas po około miesiącu, gdy reszta już była w domu. Przeglądaliśmy stronę hodowli i zobaczyłam ten piękny czarny nos, odbity jak od pieczątki i oczywiście musiałam negocjować z M.
"Misiuuuuuuuuuuuuu..."
Przedyskutowaliśmy sprawę i zgodnie stwierdziliśmy, że przy trzech, czwarty już nie robi różnicy, więc weźmiemy czwartą fretkę pod nasz dach, bo on taki słodki i śliczny i ten nos jak od pieczątki odbity, cud miód po prostu, nic bardziej mylnego jak się potem okazało...
Amik na zdjęciach niby taka słodka kulka z czarnym nosem, ale okazało się, że charakteru mu nie brakuje. Pierwszego dnia, ba w pierwszej godzinie ugryzł M w nadgarstek, a wieczorem mnie w kostkę i to nie jakieś tam szczypnięcie - krew się lała strumieniami. Mina po wyjęciu z transportera, mówiła wszystko...
...ja wam jeszcze pokażę!
Początki nie były łatwe. Amik regularnie przykładał do nas swoje zęby i chodziliśmy ciągle pogryzieni. A trzeba mu przyznać, że ma czym gryźć...
Jego zębiska są tak długie, że gdy chodzi i węszy to słychać jak stuka nimi o podłogę, taki nasz wampirek mały. Podobnie jak Mischa ma swoją ulubioną zabawkę, którą regularnie "rozszarpuje" jest to lateksowy nosorożec, wcześniej był to kot, ale został tak podziurawiony, że bezpieczniej było się go pozbyć, gdyż lada moment mogły odpaść od niego jakieś części. Nosorożec też widać, że powoli kończy swój żywot, bo struktura powoli robi się podobna do tej:
Amik jest ulubieńcem Pana Męża, mimo regularnych ugryzień, świetnie się ze sobą bawią. Wymyślili sobie na przykład zabawę w "ja cię ugryzę, a ty mnie goń". Początkowo wyglądało to tak, że Amik gryzł M w wiecznie odsłonięte łydki (zawsze chodzi w domu w krótkich spodenkach), a potem wszystkie 4 łapy nabierały dzikiego rozpędu i M go gonił, a jak go nie gonił to Amik znów podbiegał i gryzł. I właśnie tutaj pojawił się problem, dzięki któremu ta "zabawa" trwa do dziś. Jak Amik ugryzł, a na początku robił to na prawdę mocno, to nie zawsze był przez M ukarany poprzez odgryzienie się.
Ze mną Amik też tej zabawy próbował, jednak zawsze mu oddawałam, co go już nie tak bardzo cieszyło. Momentami był do tego stopnia bezczelny, że jak się go za karę ugryzło to potrafił zrobić kółko i odgryźć się z powrotem. Pewnego razu nastąpił "dzień sądu" dla Amika. Cierpliwość mi się skończyła i po kolejnym ugryzieniu znów go ugryzłam w kark, oczywiście, po wstępnej ucieczce, zaraz przybiegł i mi oddał, więc wiele się nie zastanawiając złapałam Gada za kark, siadłam przed kanapą, jego kładąc na kanapie i podstawiałam mu przedramię pod pysk. Oczywiście mnie ugryzł, no to ja mu oddałam i znów ręka pod pysk. Trwało to tak półtorej godziny, po tym czasie miałam pogryzioną rękę i plułam futrem na kilometr, ale Amikowi ani się śniło ugryźć mnie po raz kolejny. Przed "zabawą w skubanie" też zastanawia się 2 razy, którą nogę wybrać. Często obserwuje z jakiegoś kąta przez dłuższą chwilę, po czym jak z procy podlatuje i dziab.
Teraz z nieukrywaną lubością patrzę, jak Amik terroryzuje Pana Męża (takie poczucie sprawiedliwości, nie karałeś to masz :P), co prawda już nie gryzie, a raczej skubie, albo dotyka tylko nosem, ale płaczę ze śmiechu, jak M zmywa, a Krótki podchodzi do niego po cichutku, tyrka go nosem i patrzy. M oczywiście od razu podskakuje, w domyśle czując już ugryzienie :) Amik stoi i patrzy, M dalej zmywa, no to go znów nosem i patrzy. M podskakuje i wyzywa Zgryzeldę by nie przeszkadzał. Potrafi to trwać dobrą chwilę. Na ogół ma miejsce jak Robal czegoś chce albo na ręce albo jeść albo by poświęć mu po prostu uwagę.
Freciak
jest bardzo uparty, bywa bezczelny i prawie głośno wyraża, co o
tobie myśli, pokazując ci to na różne sposoby. Jednym ze sposobów
okazania niezadowolenia jest nawalenie przed lodówką, albo na środku pokoju,
korytarza, kuchni...
Najszybciej można to zauważyć przy rytuale podawania oszołomom jajka. Amik uwielbia jajko i pewnie gdyby się tak dało, to dałby się za nie pokroić. Gdy wchodzę do kuchni na ogół biega mi w okół nóg, zwłaszcza gdy kręcę się w okolicy lodówki. Ale bezwzględnie i zawsze materializuje się, gdy słyszy jak rozbijam jajko przepiórcze o brzeg miski, bez względu na to, w którym miejscu domu się znajduje i w jak głębokim kącie siedzi. Stoi wtedy i wlepia we mnie swoje czarne węgielki i oblizuje pysk z każdej strony, jakby już czuł smak. Teraz staram się podać miski chłopakom jednocześnie, kiedyś karmiłam ich po kolei. Oczywiście Księciunio musiał dostać pierwszy, kiedy się to nie zdarzało potrafił uszczypnąć lub zemścić się w inny sposób.
Kiedyś nie przybiegł od razu, więc wzięłam na kolana Zbója w momencie kiedy Amik wchodził do kuchni, gdy wyczaił o co chodzi i widział, że Zbój już smacznie wylizuje miskę, wypiął się na środku kuchni i patrząc mi w oczy zrobił kupę. Oczywiście zdążył uciec, bo zrzucanie Zbója z kolan razem z miską, nie wydało mi się najlepszym pomysłem, więc niestety musiałam sprzątać.
Amik z wiekiem staje się, co dziwne, coraz większym pieszczochem i takie sceny nie są już dla nas nowością, kiedyś były to momenty wręcz nieuchwytne...
... i by utrzymać Zgryzeldę na rękach trzeba było się posuwać do ostateczności... ;)
Krótki jest też bardzo giętki i gibki, przez co potrafi przybierać bardzo różne i dziwne pozycje...
Ma w domu też swoje ulubione miejsca takie jak dywanik w łazience...
... czy też kanapa...
O tak kanapa, to ulubione miejsce naszego Gryzaka, często kładzie się tam i obserwuje całe otoczenie. Czasem ucieka tam przed Zbójem, który musi obejść kanapę by na nią wskoczyć, jeśli już to zrobi, wtedy Amik zmyka na oparcie, skąd Zbój próbuje go ściągnąć i wielokrotnie widzimy jak Amik zadowolony leży na oparciu, a biedny Zbój usiłuje do niego doskoczyć. Bywa, że Szczerbatek łapie Krótkiego w locie, zanim ten jeszcze zdąży się wspiąć na górę.
Kanapa prócz wspinaczki służy również do miziania i drapania, bywa że wchodzę do pokoju, a tam Amik "jeżdżący" plecami po całej kanapie, w prawo, w lewo, albo na brzuchu, albo bokiem, ale jeśli chcesz mu wtedy pomóc i go podrapać to ucieka, widać kanapa "robi" to lepiej ;)
Gnom jest bardzo ruchliwy i takie zdjęcia są rzadkością...
Amik lubi się bawić w ganianego. Często pruje po domu na swoich sarnich nóżkach, odbijając się tylko jak Królik Bugs w kreskówce, przebiegając możliwie najbliżej człowieka (najczęściej mnie), staram się go wtedy dotknąć lekko, wtedy nabiera rozpędu i się gdzieś przede mną chowa, ale gdy tylko się ruszę, zaraz przelatuje obok mnie i zabawa się rozkręca.
Jako jedyny przeskakuje nam bramkę w przedpokoju i sprawdza, co się znajduje za nią, a tam zawsze leży coś ciekawego, a to buty, a to plecak, a to spodnie robocze M, w których da się pobuszować. Nowe zapachy są najfajniejsze, a za bramką jest ich zawsze pełno!
Prawdziwy Gnom i Diabeł wcielony wychodzi z Amika po kąpieli, wtedy dostaje tak zwanego amoku i speeduje po domu, wszędzie się tarza, a my chcemy wzywać egzorcystę ;)
FILM Z KĄPIELI (wstawię jak znajdę)