czwartek, 10 sierpnia 2017

Łasza

Powinnam zamieścić ten post już dawno, poprawiam się teraz...

Łasza vel Łaszasty vel Łasica vel Skoczek vel Ninja vel Indywidualista vel Nietykalski vel Mięciutki.


Łasza był frecim indywidualistą. Nie specjalnie lubił być dotykany i właśnie dlatego, często nazywaliśmy go nietykalskim. Gdy brało się go na ręce, zaraz zaczynał swoje pomruki niezadowolenia i wił się tak by go puścić.


Muszę przyznać, że gdy był mały nie zachwycała mnie jego uroda, ot taki mały "rudy" wypłosz z dziwną miną.




Jednak gdy pojechaliśmy do hodowcy odebrać dwie fretki, tak zachwyciły nas jego wielkie łapska, że wróciliśmy z trzema, miast z dwiema fretkami.




Czego z pewnością w późniejszym czasie nie żałowaliśmy, mimo iż Łaszasty był momentami istnym utrapieniem (choć w sumie z drugiej strony, który z chłopaków nie był ;) ) wynagradzał nam swoje wybryki, na różne śmieszne sposoby.

Przede wszystkim często przy nim śpiewałam "I believe I can fly"... Dlaczego? Cóż, Łasic miał tendencję do wyginania się w charakterystyczny sposób będąc na rękach i potrafił tak wisieć dobrą chwilę i obserwować z tej perspektywy wszystko, co się naokoło dzieje. Wyglądało to tak:



Często przyprawiał nas również o mini zawał, gdy nagle rozlegał się jakiś dziwny dźwięk zrzucania czegoś, albo inny niezidentyfikowany odgłos, do którego nie byliśmy przyzwyczajeni. Stąd też wzięła się ksywka Skoczek lub Jumper, ponieważ Łasza uwielbiał się wspinać lub wskakiwać tam gdzie reszta nie mogła doskoczyć.
W związku z czym czasem przesiadywał na szafce w łazience...


... lub w szafce na buty...

 

...lub w innych ciekawych dla niego miejscach.


Wchodził gdzie mógł, a że wyskok i koordynację w tej kwestii miał dalece rozwiniętą, często sięgał wyżej i właził w więcej miejsc niż reszta. Przy nim na pewno mogę potwierdzić , że przy fretce trzeba mieć oczy dookoła głowy.

Łasza podobnie jak Amik był też gryzakiem, ale u niego wynikało to najczęściej z przestraszenia się czegoś, niż z czystej chęci dokuczenia ludziowi :)

Dorobiłam się ugryzienia w nos oraz w usta i to wcale nie małego, ale o tym w innym poście. W obu przypadkach wynikało to z mojego durnego postępowania. Jednak zawsze po ugryzieniu Łasic przychodził i kładł mi się na stopie/stopach, ot taka frecia forma przeprosin.

Przezwiska Mięciutki dorobił się na zimę, gdy zapuścił zimowe, cieplutkie i mięciutkie futerko. Był wtedy bardzo puchaty i tak miękki, że chciało się go dotykać i miziać, miziać i dotykać. Często takie niechciane, przez niego, mizianie było poprzedzone moim donośniejszym "Mięciutkiiiii", więc po pewnym czasie, na samo to słowo, Łasza od razu przyspieszał i wiał gdzie pieprz rośnie, by tylko nie tykać :D 




Był też naszym domowym kleptomanem. To co leżało na podłodze było JEGO! i tylko JEGO! Gdy cokolwiek spadło, trzeba było to szybko podnosić, bo wystarczyła chwila nieuwagi, by "zaniosło się" pod kanapę lub szafkę w łazience.



Można się też było z nim bawić w zanieś :) bo z przyniesieniem było już gorzej :) Każdą zabawkę lub rzecz, którą dostał, zanosił pod kanapę i tak aż do wyczerpania zapasów. Wyprane zabawki wystarczyło wysypać na środku pokoju i poczekać pół godziny by "magicznie" zniknęły.




Miał też swoją ulubioną zabawkę wubbę - zielonego królika, największą jaka była w domu.
Zabawka ma piszczałkę w środku, więc w ten sposób zwabialiśmy Łaszastego, bo miał wielką słabość do piszczałek i z każdego miejsca w domu ją słyszał, koniecznie trzeba było mu oddać tą zabawkę po piszczeniu, ponieważ zatrzymanie jej dłużej, wiązało się z ugryzieniem.


Był mistrzem w przybieraniu dziwnych, a jednocześnie najsłodszych pozycji podczas spania. Czasem zastanawialiśmy się, czy w ogóle ma kręgosłup :)






Bardzo lubił zabawy w wodzie, byle ogon i tylne łapy zostały suche :D


Nurkowanie w piłkach też było fajne.


Łasza jak każda z naszych fretek, był wspaniały. Z uśmiechem wspominamy różne sytuacje z nim związane i mamy nadzieję, że teraz jest w lepszym miejscu z mnóstwem piszczałek i miejsc do wspinania.



wtorek, 28 lutego 2017

Biegaj i baw się dobrze...

Jeszcze nie skończyliśmy jednej żałoby, a już pogrążamy się w drugiej.

Z głębokim smutkiem i żalem informujemy, że Łasza pobiegł w piątek za tęczowy most.

Zasnął, będąc blisko tych, którzy go kochali.


A ja chyba jeszcze w to nie wierzę...

piątek, 27 stycznia 2017

Bywaj Przyjacielu

Jest nam niezmiernie przykro i ciężko w takiej chwili opisać co czujemy...

Zostanie w naszych sercach na zawsze.

I z rozrzewnieniem będziemy wspominać jego kąsanie znienacka.

Bywaj Przyjacielu...