piątek, 1 kwietnia 2016

Mischa

Ostatnio uświadomiłam sobie, że nie przedstawiałam moich chłopaków, tzn przedstawiałam, ale nie pisałam o żadnym bardziej szczegółowo, zamierzam to nadrobić. :)

Na początek Mischa vel Klusek vel Czołg vel Sputnik.


Mischa jest maści black roan czyli silver, jak był mały był dużo ciemniejszy, teraz jest prawie biały, w zależności od pory roku ma różne odcienie szarości na futrze.








Do tego ma piękny nakrapiany nos.


I ostre wampirze kiełki.



Jak przywieźliśmy chłopaków do domu, maluch od razu stał się moim ulubieńcem, dawał się najdłużej głaskać i nigdy mnie nie ugryzł.




Dziś chętniej przykłada do mnie swoje ostre zębiska, ale nigdy nie jest to konkretne ugryzienie, tylko chwycenie i nie robi mi tym najmniejszej krzywdy.


Moja kochana puchata Myszka. Mischa jest uwielbiany przez wszystkich. Ze względu na kolor i swoją kluskowatość. Przeciętnie waży między 2500 a 2750g, w swoim maxie jak dotąd miał 2840g. (wolelibyśmy by więcej na wadze nie przybierał, mimo że kochanego ciała nigdy nie za wiele, jednak nie chcemy by odbijało się to na jego zdrowiu). Właśnie z jego wagi i niemożności samodzielnego wskoczenia na kanapę wziął się przydomek Klusek :)


Mischa jest iście dostojnym fretem, a jednocześnie bardzo silnym, zawsze się śmialiśmy, że najpierw masa, a potem rzeźba i faktycznie tak jest. Początkowo bardzo był kluskowaty, teraz zostało mu trochę tłuściutkiego brzuszka, jednak duża część przerodziła się w mięśnie, które skrzętnie wykorzystuje przy próbie wyrwania się z naszych rąk. A trzymanie za kark by wyczyścić np uszy, jest często nie lada wyzwaniem. I wymaga sporego wysiłku oraz pracy mięśni ręki.

Mogę sypać jak z rękawa anegdotkami a propos jego nieudolnych prób doskoczenia gdzieś lub wspięcia się, gdzie istotną rolę odegrała siła grawitacji. Przy skrętach często "pupa jest szybsza", ale na ogół nie w tą stronę co przód :)


Jedną z takich sytuacji, którą wspominam z uśmiechem, ale i politowaniem dla Kluska, jest próba wskoczenia na stolik z kanapy. Mischa stał na jej brzegu, a niecały metr od niego znajdował się stolik, prawie równy z jej wysokością. Ja siedząc przy komputerze, rozmawiałam akurat z Panem Mężem, który również na tejże kanapie siedział. Patrzyłam na nich, a Klusek ewidentnie szykował się do skoku. Zdążyłam tylko powiedzieć "Mischa!", gdy M już go trzymał pod brzuch między stolikiem, a kanapą, bo niestety metr to za dużo i nie doleciał. Przystawiono więc mu stolik na odległość około 20 cm pomiędzy brzegami obu mebli. Mischa położył na stoliku przednie łapki, tylne się wybiły do skoku, jednak grawitacja znów zrobiła swoje i pupa nie doleciała do stolika i bąbnęła o podłogę. Pan Mąż pozbierał rozbitka i dosunął stolik do samej kanapy, by Klusek mógł go pozwiedzać nie robiąc sobie przy tym krzywdy.


Czołgiem stał się po tym jak mnie podciął. Tak podciął mnie, a ważył wtedy dobre 1000g mniej. Robiłam krok, a w tym czasie Mischa z pełnym impetem (uciekając przed bratem) wpadł w moją wykroczną nogę, na którą właśnie przenosiłam ciężar i straciłam punkt podparcia. Musiałam zawisnąć nad nim na czworakach, by go nie przygnieść. Jego mina była bezcenna, gdy patrzył się na mnie jak nad nim wiszę "ale co się stało?" :D


Przyjął wtedy dokładnie tą samą pozycję, którą przybiera gdy chce dostać kawałek mięska ("bądź cokolwiek tam robicie, ale ja czuję, że Tatuś kroi mięso!"), czyli jak na zdjęciu poniżej.




Ciekawym jest, że czego bym w kuchni nie robiła, Mischa zawsze przyjdzie i uwali się w ten sposób obok nóg i wręcz słyszysz: daj! daj! daj!


Sputnikiem został gdy wyrosło mu piękne zimowe futerko, wyglądał wtedy jakby boki miał równiutko podcięte nożyczkami i nie było widać spod niego tuptających nóżek, tylko poruszał się płynnie jak odkurzacz iRobot :D



Mischa jak był malutki chętnie spał u mnie na kolanach wtulony w mój brzuch. Nie dziwne, że stał się moim ulubieńcem i oczkiem w głowie :)

Bo czyż to nie wygląda słodko?







Prócz takich pozycji "sennych" potrafi przybrać jeszcze inne, równie ciekawe.








No i gdy już spi, to nic mu nie przeszkadza, więc czasem go "uczeszę"...














Czasem po spaniu następuje drapanie...


  Ostatnio jednak za każdym razem gdy kładę sobie go na nogach to się budzi i sobie idzie.
Co więcej nawet mnie ugryzł, czego nigdy poza zabawą nie robi, a w zabawie jest to memlanie, a nie gryzienie, musiałam więc go ukarać za wgryzienie mi się w dłoń i zrobienie 4 pięknych dziurek. A jest to fretka przez nas nie karana, bo nigdy nie było takiej potrzeby więc jak musiałam go ukarać to czułam jak pęka mi serce. Ale ponieważ wierzę, że zwierzęta odczuwają naszą aurę i uczucia, szybko zebrałam się w sobie i zmieniałam stan na stanowczy i opanowany. W odwecie zostałam ogugana, osyczana i oskakana.
Rzadko słyszę jak Mischa syczy pierwszy raz usłyszałam to chyba dopiero po roku bytności chłopaków u nas (np Zbój regularnie na mnie syczy wraz z Łaszą), jak trzymałam go na kolanach i tarmosiłam, to się na mnie w końcu wkurzył i sayknął. Co było dla nas wszystkim sporym zdziwieniem, bo Klusek nie syczał nigdy.

Za to jest bardzo rozgadany. Guga i guga, czasem guga żeby pogadać, czasem jak mu gdzieś za blisko przejdę, albo któryś z braci mu dokucza. Zabawne jak reaguje wtedy na słowa "nie pyskuj" - guga jeszcze bardziej :D


Kiedyś mnie nawet opierniczył. Siedziałam na krześle przy biurku i gdy się odsuwam zawsze przed ruszeniem się sprawdzam, czy ktoś nie leży przy kółkach. Leżał Mischa, jednak przy sprawdzaniu minimalnie ruszyłam kółkiem i najechałam Klusce na długaśne futro ogona, gdy się poruszyłam Mischek wstał i wyrwał sobie garść kłaków. Po czym zaczął na mnie krzyczeć - "gugać". Ja robiłam krok, on do mnie dobiegał patrząc na mnie i gugając, ja kolejny krok, on znów to samo i tak szedł za mną do samej kuchni. Ale czułam się zjechana :D


Podobna sytuacja była gdy go chciałam przeprosić, za to że go potrąciłam przy robieniu kroku (bo jak zawsze zmaterializował się tuż przede mną), ja robiłam krok w jego stronę, on ode mnie odtuptywał na parę kroczków z guganiem i głową zadartą do góry w geście ciężkiego obrażenia, ja krok, on tutp tup tup i gugugugug :D




Mischa robi wiele rozkosznych rzeczy i za każdym razem nas zaskakuje. Od jakiegoś czasu bije rekordy szybkości w domu, mimo że wcześniej zawsze zmierzał wszędzie malutkimi kroczkami, przystając co kilka na odpoczynek. Od pewnego czasu jednak bardzo się nam rozbrykał i czasem widać tylko jak biała strzała prześmiguje między nogami. Najchętniej biega za swoją ulubioną zabawką - przeplataną piłką z dzwoneczkiem. Gdziekolwiek nie zadzwonię, słychać zaraz jak Klusek pędzi na łeb na szyję by zabrać i schować swój skarb.



A potem tak na nas patrzy, gdy próbujemy mu piłkę zabrać...


Podobnie leci, gdy słyszy, że stukam ich miskami w kuchni, bo to musi oznaczać jakiś smakołyk, a Kluska jak to Kluska, uwielbia smakołyki. Jajkiem, śmietaną i masłem mógłby się żywić w trybie ciągłym i z pewnością nie byłoby mu dość.


Czasem zainteresuje się czymś innym...

 
 
Mogłabym pisać jeszcze długie wywody, ale sądzę, że jego wygląd mówi sam za siebie... "Jestem słodki, nic na to nie poradzę, a ty z tym żyj!"