W czwartek odebraliśmy z poczty piękną pustynną matę mojego projektu, wykonaną przez Dorotę33.
Chaux pas bas dla Doroty, że mimo mojego marudzenia stanęła na wysokości zadania.
Mata jest piękna, dokładnie wykonana i z pewnością fretko-odporna :) Chłopaki szaleją w niej, na niej i pod nią i nie posiadają się ze szczęścia.
Dziękujemy Dorocie :)
Poniżej kilka zdjęć maty i szaleństw chłopaków :)
sobota, 21 maja 2016
środa, 18 maja 2016
Pierwsze chwile w domu
Gdy już przygotujemy dom i kupimy wyprawkę dla naszego nowego zwierzaka, przychodzi ten dzień, gdy przynosimy naszą pociechę do domu.
Jak wyglądają pierwsze chwile?
Dość spokojnie, w przypadku fretek nie wyciągałabym ich na siłę z transportera, przytulała lub wydawała głośnych dźwięków. W sumie w przypadku żadnego zwierzaka bym tak nie robiła, gdyż istnieje ryzyko, że zwierzę nigdy nam już nie zaufa, gdy wystraszymy je z pierwszymi chwilami w nowym, obcym dla niego miejscu.
Dajmy im możliwość powolnego poznania nowego otoczenia. W końcu "wyrwaliśmy" je z miejsca już im dobrze znanego, czasem nawet od matki, braci, sióstr. Gdy bierzemy jednego zwierzaka, proces przyzwyczajania może trwać dłużej, niż w przypadku kilku osobników.
Gdy przynieśliśmy trzech naszych gagatków do domu, na początku otworzyliśmy transporter, a potem zasiedliśmy wokół niego i czekaliśmy...
Przez jakiś czas żaden nawet nie wyściubił nosa poza transporter, jednak jak już się ośmielili to zaczęli powoli zwiedzać całe mieszkanie, pędem lecąc z powrotem, gdy tylko usłyszeli jakiś nieznajomy dźwięk. Dobrze jest zostawić transporter w dostępnym miejscu, by zwierzę mogło zawsze do niego wrócić, w końcu w tym momencie jest to najbardziej dla niego znane miejsce w naszym domu. Chłopaki nawet po paru dniach wracali do niego spać i trzeba było ich przenosić do normalnej klatki.
U nas pierwsze, niepewne kroczki wyglądały tak:
Jak widać freciaki same zwiedzały powolutku mieszkanie i nie poganialiśmy ich w tym nawet przez chwilę. Oczywiście jak już się rozochociły skończyło się to na kałuży pod łóżkiem w sypialni, przez co do dzisiaj nie mają tam wstępu. Jednak po tym jak szybko zaaklimatyzowali się w domu, widać że samodzielne i powolne poznawanie mieszkania opłaciło się bardziej niż ponaglanie i robienie czegokolwiek na siłę.
Jak wyglądają pierwsze chwile?
Dość spokojnie, w przypadku fretek nie wyciągałabym ich na siłę z transportera, przytulała lub wydawała głośnych dźwięków. W sumie w przypadku żadnego zwierzaka bym tak nie robiła, gdyż istnieje ryzyko, że zwierzę nigdy nam już nie zaufa, gdy wystraszymy je z pierwszymi chwilami w nowym, obcym dla niego miejscu.
Dajmy im możliwość powolnego poznania nowego otoczenia. W końcu "wyrwaliśmy" je z miejsca już im dobrze znanego, czasem nawet od matki, braci, sióstr. Gdy bierzemy jednego zwierzaka, proces przyzwyczajania może trwać dłużej, niż w przypadku kilku osobników.
Gdy przynieśliśmy trzech naszych gagatków do domu, na początku otworzyliśmy transporter, a potem zasiedliśmy wokół niego i czekaliśmy...
Przez jakiś czas żaden nawet nie wyściubił nosa poza transporter, jednak jak już się ośmielili to zaczęli powoli zwiedzać całe mieszkanie, pędem lecąc z powrotem, gdy tylko usłyszeli jakiś nieznajomy dźwięk. Dobrze jest zostawić transporter w dostępnym miejscu, by zwierzę mogło zawsze do niego wrócić, w końcu w tym momencie jest to najbardziej dla niego znane miejsce w naszym domu. Chłopaki nawet po paru dniach wracali do niego spać i trzeba było ich przenosić do normalnej klatki.
U nas pierwsze, niepewne kroczki wyglądały tak:
Jak widać freciaki same zwiedzały powolutku mieszkanie i nie poganialiśmy ich w tym nawet przez chwilę. Oczywiście jak już się rozochociły skończyło się to na kałuży pod łóżkiem w sypialni, przez co do dzisiaj nie mają tam wstępu. Jednak po tym jak szybko zaaklimatyzowali się w domu, widać że samodzielne i powolne poznawanie mieszkania opłaciło się bardziej niż ponaglanie i robienie czegokolwiek na siłę.
wtorek, 3 maja 2016
Zbój
Zbój vel Ciapa vel Szczerbatek vel Złośnik vel Mózg.
Zbój jest maści black-sable czyli jest czarny, a właściwie czarno-ciemno brązowy. Ma charakterystyczną dla tchórza maskę, nos i futro angory, dwie białe łatki pod szyją oraz piękne różowe poduszki i pewnie dlatego są aż tak różowe, w porównaniu do reszty, bo mocniej się odznaczają na czarnym futrze.
Zbójczasty to jest nasz mały złośnik, jego pierwsze zdjęcie, które nas urzekło było "spuszone" i Freciak do dzisiaj taki spuszony jest :) Puszy się gdy się złości, gdy się wystraszy, gdy coś mu po prostu nie pasuje. Wówczas prócz ogólnego nastroszenia futra, jak i całego ogona, który wygląda jak szczotka, Zbój cofa się rakiem w jakiekolwiek bezpieczne miejsce w domu.
Prócz puszenia się uraczył nas też symfonią syków i mruknięć. Co by się nie działo, Zbój częstował nas głośnym przeciągłym syknięciem niezadowolenia, że ktoś go dotyka, trzyma lub na coś nie pozwala, co dziwne po wszczepieniu implantu już prawie nigdy nie słyszałam u niego takiego syknięcia, albo nie było ono tak głośne.
Szczerbatkiem został po tym jak Pan Mąż wybił mu górnego kła :( Zbójowi jednak nie przeszkadza ani trochę, że ma 3 i dalej potrafi je dotkliwie wgryźć w nasze dłonie i zawsze wie, którą stroną szczęki ma gryźć :)
Na ogół jest naszym Ciapkiem, zawsze był najbardziej pokąsany przez braci, miał kiedyś na karku ogromnego strupa od ugryzień. W ramach ochrony został przeze mnie zaopatrzony w żółtą "koszulkę", którą mu uszyłam i za każdym razem zachowywał się jakbyśmy go ciężko karali założeniem jej. Potem został oddzielony i przeprowadzony do osobnej klatki, do której z chęcią wracał i zawsze jak go szukaliśmy to spał już u siebie w hamaku.
Zawsze wszędzie biegnie ostatni, gdy coś się dzieje nowego. Przyniosła matka jakąś nową torbę, to wszyscy najczęściej już w niej buszują, a Ciapek gdzieś tam łazi, a potem leci na łeb na szyję jak już się skapnie, gdzie coś się dzieje.
Jednak ostatnio odkryliśmy konspirację i stwierdziliśmy, że Ciapek, nie jest Ciapkiem tylko Mózgiem. Jako jedyny otwiera szafy, ale co ciekawsze nie wchodzi do nich, tylko długo leży przy drzwiach, drapie i z całą zaciętością, mimo zabezpieczeń, w końcu je otwiera. Potem jak gdyby nigdy nic odchodzi, a do szafy wchodzą "mięśniaki" (pozostała trójka) i robią bałagan.
Ulubioną zabawką Zbója jest pająk na gumce, którego często targa w każdą stronę i pozbawił go już dwóch stópek. Często siedząc przy biurku z pełnym impetem dostanę z tej gumki, ponieważ pająk wisi pod biurkiem i gdy Ciapek go mocno naciągnie i go wystrzeli, to tak w sam raz we mnie. Parę razy schylając się robiłam szybki unik by nie dostać zabawką w twarz :) Ogólnie wszystko co można poszarpać i się "wyrywa" jest fajne.
Freciak mimo bycia złośnikiem jest bardzo grzeczny w kąpieli, leży jak we frecim spa i... "Namydlaj mnie, ale dobrze wydrap futerko!"
Ale po kąpieli już nie jest tak spokojnie...
W zimie, pewnie dlatego, że jest angorą, wygląda jak niedźwiadek. I czasem nawet jak niedźwiadek zwykł szturchać drzewo przednimi łapami, Zbój robi to samo na mojej nodze, by go podnieść i pomiziać.
"Tutaj jestem (szturch), oderwij się natychmiast od tego co robisz i weź mnie na ręce (szturch). Nie żartuję (szturch). No mamoooooo (szturch, szturch, szturch)."
Więc odkładam co robię, a najczęściej stoję wtedy w kuchni "uwalona" w gotowaniu po pachy, myję ręce i biorę mojego Misia na ręce, oczywiście po minucie, już nie chce siedzieć na rękach, więc puszczam go. Znów myję ręce i wracam do roboty, a za 5 minut znów czuję szturch :D
Kolejną ciekawostką może być to, że Zbój lubi się "opalać", o ile w futrze w ogóle można się opalać ;)
Gdy chłopaki mają wychodne na balkon i świeci słońce, Ciapek lubi czasem przysiąść w słońcu, nastawia do niego pyszczek i przymyka oczy jakby łapał promienie słoneczne.
Zbój jest maści black-sable czyli jest czarny, a właściwie czarno-ciemno brązowy. Ma charakterystyczną dla tchórza maskę, nos i futro angory, dwie białe łatki pod szyją oraz piękne różowe poduszki i pewnie dlatego są aż tak różowe, w porównaniu do reszty, bo mocniej się odznaczają na czarnym futrze.
Zbójczasty to jest nasz mały złośnik, jego pierwsze zdjęcie, które nas urzekło było "spuszone" i Freciak do dzisiaj taki spuszony jest :) Puszy się gdy się złości, gdy się wystraszy, gdy coś mu po prostu nie pasuje. Wówczas prócz ogólnego nastroszenia futra, jak i całego ogona, który wygląda jak szczotka, Zbój cofa się rakiem w jakiekolwiek bezpieczne miejsce w domu.
Prócz puszenia się uraczył nas też symfonią syków i mruknięć. Co by się nie działo, Zbój częstował nas głośnym przeciągłym syknięciem niezadowolenia, że ktoś go dotyka, trzyma lub na coś nie pozwala, co dziwne po wszczepieniu implantu już prawie nigdy nie słyszałam u niego takiego syknięcia, albo nie było ono tak głośne.
Szczerbatkiem został po tym jak Pan Mąż wybił mu górnego kła :( Zbójowi jednak nie przeszkadza ani trochę, że ma 3 i dalej potrafi je dotkliwie wgryźć w nasze dłonie i zawsze wie, którą stroną szczęki ma gryźć :)
Na ogół jest naszym Ciapkiem, zawsze był najbardziej pokąsany przez braci, miał kiedyś na karku ogromnego strupa od ugryzień. W ramach ochrony został przeze mnie zaopatrzony w żółtą "koszulkę", którą mu uszyłam i za każdym razem zachowywał się jakbyśmy go ciężko karali założeniem jej. Potem został oddzielony i przeprowadzony do osobnej klatki, do której z chęcią wracał i zawsze jak go szukaliśmy to spał już u siebie w hamaku.
Zawsze wszędzie biegnie ostatni, gdy coś się dzieje nowego. Przyniosła matka jakąś nową torbę, to wszyscy najczęściej już w niej buszują, a Ciapek gdzieś tam łazi, a potem leci na łeb na szyję jak już się skapnie, gdzie coś się dzieje.
Jednak ostatnio odkryliśmy konspirację i stwierdziliśmy, że Ciapek, nie jest Ciapkiem tylko Mózgiem. Jako jedyny otwiera szafy, ale co ciekawsze nie wchodzi do nich, tylko długo leży przy drzwiach, drapie i z całą zaciętością, mimo zabezpieczeń, w końcu je otwiera. Potem jak gdyby nigdy nic odchodzi, a do szafy wchodzą "mięśniaki" (pozostała trójka) i robią bałagan.
Ulubioną zabawką Zbója jest pająk na gumce, którego często targa w każdą stronę i pozbawił go już dwóch stópek. Często siedząc przy biurku z pełnym impetem dostanę z tej gumki, ponieważ pająk wisi pod biurkiem i gdy Ciapek go mocno naciągnie i go wystrzeli, to tak w sam raz we mnie. Parę razy schylając się robiłam szybki unik by nie dostać zabawką w twarz :) Ogólnie wszystko co można poszarpać i się "wyrywa" jest fajne.
Freciak mimo bycia złośnikiem jest bardzo grzeczny w kąpieli, leży jak we frecim spa i... "Namydlaj mnie, ale dobrze wydrap futerko!"
Ale po kąpieli już nie jest tak spokojnie...
W zimie, pewnie dlatego, że jest angorą, wygląda jak niedźwiadek. I czasem nawet jak niedźwiadek zwykł szturchać drzewo przednimi łapami, Zbój robi to samo na mojej nodze, by go podnieść i pomiziać.
"Tutaj jestem (szturch), oderwij się natychmiast od tego co robisz i weź mnie na ręce (szturch). Nie żartuję (szturch). No mamoooooo (szturch, szturch, szturch)."
Więc odkładam co robię, a najczęściej stoję wtedy w kuchni "uwalona" w gotowaniu po pachy, myję ręce i biorę mojego Misia na ręce, oczywiście po minucie, już nie chce siedzieć na rękach, więc puszczam go. Znów myję ręce i wracam do roboty, a za 5 minut znów czuję szturch :D
Kolejną ciekawostką może być to, że Zbój lubi się "opalać", o ile w futrze w ogóle można się opalać ;)
Gdy chłopaki mają wychodne na balkon i świeci słońce, Ciapek lubi czasem przysiąść w słońcu, nastawia do niego pyszczek i przymyka oczy jakby łapał promienie słoneczne.
Zbój jako pierwszy zasnął u nas w tak zwany dead sleep czyli martwym snem. Fretki śpią tak, gdy czują się bezpiecznie i ufają właścicielom. Zwierzak jest wtedy totalnie bezwładny i rozluźniony, wręcz "leje" się przez ręce. I można wtedy zrobić z nim wszystko. W razie pożaru przenieść w bezpieczne miejsce i nie próbować budzić :P :)
Ciapek dodatkowo ma łaskotki, co ja regularnie przeciw niemu wykorzystuję, a potem mam nowe dziurki w ręce ;) Na poniższym filmie widać, też jaki był misiowaty pierwszej zimy jaką u nas spędzili.
Subskrybuj:
Posty (Atom)