sobota, 12 września 2015

Kramik Pana Freta

Przed planowanym terminem wystawy fretek w sierpniu, powstał pomysł by wesprzeć finansowo Stowarzyszenie Przyjaciół Fretek, a tym samym ich podopiecznych. Idea ta narodziła się w głowie Oli, która wpadła na to by napisać e-book kształcący o fretkach w przyjemniej wierszowano-ilustrowanej formie.


Tak oto narodził się Pan Fret...





...i jego opowieść o fretkach :)


E-book jest doskonale napisany i zabawnie ilustrowany z pewnością przypadnie do gustu małym i dużym. Jest to sympatyczna i edukacyjna opowieść o fretce, która jak można przeczytać na przykładzie jest dość psotna i zaczepna, ale nie tylko.



Jaka jeszcze jest fretka można się dowiedzieć zakupując e-book'a, można to zrobić poprzez facebookową stronę Pana Freta, a koszt to jedyne 9 PLN.




Na profilu można również zaopatrzyć się w inne drobiazgi, jak zestaw piśmienniczy, czy kubek termiczny, ale też wiele innych ciekawych rzeczy jak breloczki, bransoletki czy notesy.

  




Prócz drobiazgów można też zakupić bluzę, t-shirt lub torbę z wybranych frecim nadrukiem.

Cały dochód ze sprzedaży gadżetów idzie na konto Stowarzyszenia Przyjaciół Fretek.





Ja już mam swój t-shirt, pora na WAS :)

 


piątek, 11 września 2015

Spryt fretki

Dziś chciałam opisać jakie to sprytne i inteligentne zwierzęta te nasze fretki. 

Przekonałam się o tym na własnej skórze nie raz, ten przypadek jednak chciałam opisać gdyż pokazuje jak szybko fretki się uczą, jakie są uparte i jak rozumują, co się wokół nich dzieje.

Łasza odkrył, że jak dobrze pchnie jeden z cokołów pod szafką w kuchni, to da się tam wejść, a tam jest nisko, ciemno i można wleźć do szuflad przypodłogowych i ogólnie napsocić.

Wczoraj stwierdził, że znów będzie próbował, więc najpierw stałam przy szafce trzymając listwę z drugiej strony stopą. Potem go odganiałam, odciągałam za kark, dotykałam palcem z głośnym psssssyyyyt, pykałam lekko dłonią w tyłek. 

Nic nie skutkowało... 

W końcu zaczęłam na niego syczeć, tak jak on syczy często na mnie z niezadowoleniem. Szyyyyyyyyyyy... z czasem zaczął się wycofywać za drzwi w kuchni. 

Podchodził do deski - szyyyyyyyyyyy - znów się wycofywał i tak oczywiście nieskończoną ilość razy.

Potem już tylko leżał za drzwiami patrząc na mnie, co robię. Wyszłam powoli z kuchni, ale stanęłam tak, by mnie nie widział, jednak bym ja mogła zobaczyć jego, jak zmierza w stronę deski.

Oczywiście zniknęłam ledwo z jego pola widzenia, Łasza już wystartował, to ja za nim i znów szyyyyyyyyyyyy - wycofał się.

Kolejna moja próba wyjścia z kuchni i przyłapania go, zakończyła się jednak fiaskiem. Wyszłam raz, drugi, trzeci, piąty, a on nic, dalej leżał i patrzył. W końcu stanęłam dłuższą chwilę za winklem. 

Czekam, czekam i czekam, a tutaj z drzwi wychyla się głowa i łypie oczyskami, ale jak tylko mnie zauważył, potuptał dalej w stronę łazienki jak gdyby nigdy nic, że niby tak sobie szedł, a nie sprawdzał gdzie jestem :)

Sądząc, że zrezygnował, zasiadłam na kanapie w dużym pokoju i tylko kita mi śmignęła przez korytarz w stronę kuchni. Dopadłam go w progu, to skręcił za drzwi, tylko dziwnie kwadratową drogą :D Na zasadzie idę w lewo - widzę cię - o nie jednak w prawo :D

Zawróciłam do dużego pokoju, więc Łaszasty puścił się na wycieczkę korytarzem, kontrolując przy tym ukradkiem gdzie się podziewam. Gdy znów udawał się w stronę kuchni, ja pospieszyłam w tą samą stronę, a freciak widząc mnie, zrobił tylko nawrotkę przed drzwiami kuchennymi.

Takie tańce i podchody trwały jeszcze przez jakąś chwilę. W końcu jednak zrozumiał, że jestem czujna :)

Po tej anegdocie widać jaki uparty był Łasza w swoich poczynaniach jak niewiele mu trzeba było, by zrozumieć, że się czaję w pobliżu - wystarczyło raz się przyczaić, już za drugim razem wyjrzał z kuchni, zamiast lecieć na oślep, jak tylko zniknęłam za winklem.

Takie podchody mamy oboje z M niejednokrotnie i ze wszystkimi chłopakami bez wyjątku, więc biorąc pod swój dach fretkę należy uzbroić się przede wszystkim w cierpliwość i ponad freci upór :)

piątek, 4 września 2015

Ważenie

Bardzo ważnym i istotnym jest ważenie fretek.

Po wadze, a konkretniej po jej wahaniach można stwierdzić, czy coś się naszemu freciakowi nie dzieje i czy aby ubytek wagi nie jest zbyt duży i zbyt szybko postępujący, co może świadczyć między innymi o chorobach albo pasożytach.

Jak to zrobić?

Najlepiej szybko :) gdyż utrzymanie fretki na wadze w jakimkolwiek bezruchu jest prawie, że niemożliwe, ale są sposoby by to zrobić.

Można ważyć "na śpiocha", czyli śpiącą fretkę ułożyć na wadze bezpośrednio lub w jakimś naczyniu np misce, starając się jej nie obudzić zbyt szybko.

Można też spróbować to zrobić "na smakołyka", ja osobiście właśnie tak ważę naszych chłopaków, wkładam ich do wiaderka a pod nos podsuwam smakołyk, w postaci śmietany, masła lub oleju lnianego z wodą, albo jajka.

Jaka waga będzie odpowiednia? Tak na prawdę każda waga kuchenna się nada, która ma możliwość ważenia do 3kg (bo fretki raczej więcej nie ważą, przynajmniej ja się nie spotkałam z taką) i dokładność co do 1g.



Z początku ważyliśmy chłopaków wagą firmy Soehnle 8048.
Jednak jej mankamentem było to, że waży tylko do 2kg i szkło na górze nie jest zbyt duże by zmieścić na nim większą fretkę. 


Maluchy ogólnie ciężko się waży, gdyż są to żywe srebra i utrzymać takiego na wadze graniczy z cudem, stąd wzięło się nasze wiaderko, w którym fretki się świetnie mieszczą i jednocześnie zapewnia stabilność i ogranicza możliwość, ześlizgnięcia się fretki.


Drugą wagą na jakiej ważyliśmy była waga Eldom WK270, która pojawiła się w naszym domu tylko dlatego, że była do czegoś w gratisie. Mimo wszystko nie była zła, jednak jej rozmiar też nie pozwalał na ustawienie na niej fretki. Mimo to na jakiś czas wystarczyła, a przedział ważenia miała już znaczeni większy, bo aż do 5kg.


Chciałam mieć jednak wagę z prawdziwego zdarzenia, więc zaszalałam i kupiłam wagę firmy Beurer KS59. Jej wymiar 22x30cm pozwala na zmieszczenie na niej fretki i bez wiaderka, jednak my go wciąż używamy, bo inaczej chłopaki nie dają się zważyć. Dokładność ważenia to 1g, a możliwości aż do 20kg.




Nasz zestaw do każdego ważenia wygląda tak:


Wagi spisuję i zamieszczam w tabeli.




W ten sposób widzę jakie wahania mają chłopaki i czy jest to spadek świadczący o jakiejś nieprawidłowości.

A jak to wygląda w praktyce? Oto kilka fotek.