Jeśli według Quizu nie powinieneś posiadać fretki, nic straconego, możesz przecież wciąż poszerzać swoją wiedzę na temat tych wspaniałych zwierząt. Spotkałam się z wieloma pytaniami od osób, które zamierzają zakupić fretkę lub już ją sprowadzili do domu.
A co? A jak? Czy dobrze? Czy źle? A z czym to się w ogóle je?
Zanim sprowadziliśmy fretki do domu, zapoznaliśmy się się dokładnie ze stroną hodowli, która jest encyklopedią wiedzy o tych stworzeniach. Przed zakupem i przywiezieniem fretki do domu warto się zapoznać na początek z tymi postami: http://www.ferretta.pl/fretka/ http://www.ferretta.pl/fretka/codziennosc/
Gdy po lekturze w/w stron dalej jesteśmy zdecydowani na kupno fretki, pora się przygotować na przyjazd zwierzaków do domu. Warto poczytać stronę Ferretty jest tam wiele ciekawych i przydatnych wątków, więc ja się w nie zgłębiać nie będę, bo bez sensu powtarzać to, co już zostało napisane.
Zaznaczę tylko jak należy przygotować siebie i dom by fretka mogła bezpiecznie i bezproblemowo z nami zamieszkać.
O wielu rzeczach napisałam już we wcześniejszych postach. Będę też zamieszczać nowe - bardziej szczegółowe - o niektórych zagadnieniach.
Na początek warto zabezpieczyć dom, gdyż fretka to dość wszędobylskie zwierzę, które potrafi wejść nawet w najmniejszą dziurę. Warto więc uniemożliwić dostęp do miejsc, w których fretka mogłaby sobie zrobić krzywdę lub w których nie chcielibyśmy jej widzieć.
Jak zabezpieczyliśmy mieszkanie opisałam w postach: Jak przewróciliśmy nasz dom do góry nogami? Jak przewróciliśmy nasz dom do góry nogami? / Kosmetyka
Co jednak, po pierwszym przejściu przez dom naszych milusińskich, okazało się dość nieskuteczne, o czym można poczytać we wpisie Jak zgubiliśmy Mischę?
Nie łudźcie się, że coś jest dla fretki za ciężkie by to przesunąć, za wysokie by tam doskoczyć lub za małe by się tam zmieściła.
Z punktu widzenia fretki nie ma rzeczy nie do przejścia :)
Skoro wcisnęłam głowę - to tam wejdę! (przynajmniej w 80% przypadków tak właśnie jest)
Skoro z rozbiegu nie daję rady, ale jest gdzie zaczepić pazury, to tam wskoczę!
Skoro mam się o co zaprzeć albo to się choć w 1 procencie ślizga po podłodze, to to przesunę!
I tych zasad należy się trzymać urządzając dom by był fretkoodporny :)
Przekonałam się parę razy na własnej skórze i widziałam kilka razy jak fretka omija to, co wydawało się niemożliwe do ominięcia. Zwierzaki pokonują sprytem i zapałem przeszkody, które stawia im człowiek. A są to najbardziej uparte stworzenia z jakimi miałam do czynienia.
Przytoczę kilka przykładów, jak zabezpieczony dom, okazał się takim tylko z pozoru.
Co ja nie wejdę do szafy?
Tak mi się przynajmniej wydawało, skoro drzwi szafy są przesuwne i dość ciężkie, to gdzie takie małe zwierzątko poradzi sobie z ich przesunięciem. Nic bardziej mylnego :) Zbój już po miesiącu przebywania w domu, wszedł do szafy, a ważył wtedy około 1300g, teraz waży 800g więcej. Wystarczyło zaprzeć się o drzwi do pokoju, które zawsze były otwarte i zabezpieczone klinem by się nie zamykały - plecami, by łapami chwycić się za brzeg drzwi szafy i je po prostu przesunąć. Myślisz, że nie wykopię Ci kwiatka?
Chwila nieuwagi, sprzątanie w domu i przesunięcie kanapy na odległość 20cm od parapetu, spowodowały falę zrzutową. Usłyszeliśmy, że coś upadło, gdy weszliśmy do pokoju w pierwszym momencie nie było widać co. Z parapetu do naszych uszu doszło chrobotanie i kolejny przedmiot spadł, a Łasza już zabierał się za ziemię w kaktusie. Twoja torebka leżąca za bramką, atrakcyjnie pachnie.
Jeden skok, drugi, trzeci, coś mi nie idzie. Hmmm... może z rozbiegu? A rozpędzę się. Hop! Już było bliżej, to jeszcze raz! ... Mamoooooooooo! Czy mogę się pobawić w Twojej torebce? Jednak bramka 66cm wysokości jest za niska :) Przynajmniej dla najlżejszego Amika. Jak jest za bramką to wiemy, że pora skrócić pazury :) Pod szafkami w kuchni jest fajnie!
Cokołów nasze Miśki nie ruszały i wydawało się, że oryginalne montowanie jest skuteczne, jednak Łasza znów nas wyprowadził z błędu. Jak przyuważył szparę przy łączeniu w narożniku, odkrył, że jak się naciśnie nosem lub łapą to cokół się kiwnie do tyłu i można wejść. Początkowo wystarczało położenie 5-cio kilogramowego talerza od sztangi z tyłu cokołu (oczywiście na macie antypoślizgowej, bo 5kg na płytkach to dla fretki igraszka), jednak po czasie, okazało się, że trzeba nacisnąć ciut wyżej i efekt kiwnięcia jest ten sam. Teraz Pan Mąż użył śrubek i w końcu chłopaki tam nie wchodzą, nawet z rozpędu, co miał w zwyczaju Łasza.
Widziałam również filmik, gdzie samiczka skacząc na przyścienny wieszak na ręczniki, tak lawirowała ciałem, trzymając się po skoku tylko przednimi łapami, że sekundy jej zajęło wejście na parapet.
Jak widać fretki to inteligentne zwierzęta, więc to co sobie wyobrażamy, że fretka może zrobić, trzeba pomnożyć razy 2 lub nawet 3 :)
Jeśli dalej jesteście zdecydowani na fretkę i zabezpieczyliście już dom, pora na fretkowe szpargały. Można na początek zapoznać się z poniższą stroną i jej podstronami. http://www.ferretta.pl/fretka/wyposazenie/ Nasza wyprawka wyglądała tak (listę robiłam wg schematu od przyniesienia do domu, przez wyjście na spacer, aż po weterynarza):
transporter
klatka
hamaki, legowiska
kuweta i papier do niej
miski, poidła
zabawki
smycze i szelki
obcinaczki do pazurów
szczotka do futra
płyn do czyszczenia uszu
szampon
wyprawka jedzeniowa
mięso
suplementy (olej, siemię, ostropest, etc)
jaja
i inne przeznaczone dla fretek, więcej o diecie dla fretki TUTAJ.
Transporter Test transporterów już zrobiłam w innym poście, więc napiszę tylko, że ja mam
Marchioro Clipper Aran 2 i to był nasz pierwszy zakupiony transporter, natomiast drugim był Stefanplast Gulliver 3 i z obu jesteśmy bardzo zadowoleni.
W Marchioro przywieźliśmy nasze 3 pierwsze urwisy do domu i jak były malutkie to się tam świetnie mieściły, teraz mieszczą się max 2.
Klatka
Nie wiem czy w ogóle będę robiła test klatek dla fretek, nie mam pola manewru, bo my mamy tylko jedną, a właściwie 4 złożone w jedną. Nasza klatka to Perfect Maxi, można ją kupić na zooplus.de, wysyłaja do PL. Mogę napisać, że łatwo się ją myje, można dowolnie rozmieszczać piętra. A możliwość rozłożenia jej na części pierwsze pozwala na łatwe przechowywanie.
Jej zmiany wyglądały tak: Metamorfoza freciego "M4" Metamorfoza freciego M4 ver 2.0
Jesteśmy z niej zadowoleni i dzięki połączeniu 4 sztuk, chłopaki mają całkiem sporą przestrzeń, jak nas nie ma w domu. Hamaki, legowiska i kocyki.
Najpierw zakupiliśmy je z różnych źródeł, potem sukcesywnie dokupowałam. Jednak dzięki uprzejmości Mamy Pana Męża, mamy również uszyte wg własnego gustu. Będę ten temat jeszcze poruszała i opisywała w osobnym poście. Kuweta
Tutaj mieliśmy większą zagwozdkę, kuweta musiała być niska by fretka chciała do niej wejść i wysoka z tyłu, niestety nie ma takich kuwet na rynku. Początkowo była zwykła kocia, jednak chłopaki chętniej w niej spali niż załatwiali swoje potrzeby. W końcu zdecydowaliśmy się na zrobienie własnych, które z powodu kleju nie są doskonałe, ale na razie zdają egzamin. Jako wypełnienie stosujemy zwykły papier, gdyż perspektywa wyciągania jakiekolwiek kociego żwirku z każdego zakamarka domu była mało sympatyczna. Tutaj opisałam jak to u nas wygląda: Frecia kuweta.
Miski i poidła Miski, miseczki, poidełka, ciężkie z rantem, bez rantu, z kulką i bez. I wszystko to poszło na marne :D Cóż najpierw kupiłam miseczki z rantem przeciw wylewaniu i poidełka z kulką. Potem miski zapinane na klatce z ramką przeciw wylewaniu, potem miski z prostym rantem. A poprzestałam na miseczkach po creme brulee z Lidla :D Miski zapinane firmy Ferplast (Triexie też ma takie) używamy do wody, jednak ramki zostały zdemontowane, bo Zbój je wypina i nimi "świga" po całej klatce :) Ponadto nasze Miśki nie pija wody z misek, w miskach to woda tylko stoi. Jak się podchodzi do pojnika to się tam wsadza łapę i potem się ją wylizuje (tak robi Łasza), albo podrzuca się miskę nosem, przez co woda wylewa się na piętro i dopiero z piętra się wodę zlizuje. Zabawki Moje ulubione zakupy, bo wciąż jestem dzieciakiem w głębi i mogę sobie w sklepie popiszczeć, pomacać, pooglądać. Napisałam dwa posty o frecich zabawkach i pewnie napiszę jeszcze nie jeden. Bo sprawia mi to po prostu frajdę :) Zabawki - wędki i piłki Zabawki - gryzaki, szarpaki i inne Jest to też dobry sposób by wejść w większą interakcję z naszą fretką. Smycze i szelki. Fretka to takie fajne zwierzę, które można wyprowadzać na spacerek jak psa, mimo że spaceru z psem to wcale nie przypomina. Fretki chętniej chodzą przy murkach, wchodzą pod pojazdy, w krzaki, bo tam łatwiej się schować. Szelki są dość ciężkie do kupienia, bo gdy fretka jest malutka, to ciężko dopasować jakiekolwiek szelki dla psa czy kota, czy nawet królika lub świnki morskiej, by fretka najzwyczajniej się z nich nie wywinęła. Do tematu jeszcze wrócę. Jednak napiszę dodatkowo, że prócz krótkich smyczek, które były w komplecie przy szelkach, zaopatrzyliśmy się jeszcze w takie rozciągane dla małych psów. Obcinacze do pazurów Stwierdzam, że najprostsze jest najlepsze. Dlatego używam zwykłych obcinaczek ludzkich, takich którymi sama obcinam paznokcie, są dla mnie najlepsze i do dziś nie wiem, jak królikowi mogłam obcinać pazury gilotyną. Szczotka do futra Tutaj też przeszłam wiele opcji. Kocie zgrzebło, szczotka z włosia naturalnego, ze sztucznego i żadna mnie nie satysfakcjonuje pod względem wyczesywania chłopaków. Zgrzebło zbiera na pewno najlepiej, ale chłopaki, go po prostu nie lubią. Płyn do czyszczenia uszu Fretki wydzielają sporo łoju i dużą część można zauważyć w okolicy uszu i w samych uszach. Więc co jakiś czas trzeba im te uszy przeczyścić. Należy się w tym celu zaopatrzyć w płyn do mycia uszu np dla kotów. Szampon Skoro myjemy uszy, to wypadałoby umyć i futerko. Na polskim rynku można zakupić parę rodzajów szamponów, różnych producentów, przeznaczonych specjalnie dla fretek. Jak to to co się tak wywija kąpać też jeszcze opiszę. Wyprawka jedzeniowa Tutaj dobrze dowiedzieć się od hodowcy, co fretka je i zapewnić jej na początku przyjścia do domu taką samą dietę, gdyż jeśli fretka w hodowli była na karmie suchej, a my po przyprowadzeniu jej do domu damy od razu mięso surowe, bądź na odwrót, fretka z pewnością nie będzie chciała jeść i może to być dla niej dodatkowy szok (zbyt wiele zmian). My polecamy żywienie naturalne, jak najbardziej zbliżone do tego, które freciak miałby w środowisku naturalnym, czyli surowe mięso. Bardzo gorąco polecam zapoznanie się w tej kwestii ze stroną: http://www.ferretta.pl/dieta/ Jak widać było tego sporo. Fretka nie należy do zwierzaków tanich ani w utrzymaniu ani w wyposażeniu. Zabezpieczenie domu, wyprawka, żywienie i leczenie wymagają nie małych nakładów finansowych. Samo zwierzątko jest specyficzne, nie liczcie na to, że będzie ono jak pies czy kot. To jest stworzonko łączące w sobie wiele cech różnych zwierząt. Czasem jest jak pies przymilne, czasem indywidualistyczne jak kot. Trochę małpa, która wszędzie wejdzie. Trochę kangur, bo skoczne. Kiedy indziej atakujący z dziką furią lew. Nie liczmy na to, że zawsze będzie dawało się głaskać, przytulać i obcałowywać lub że nigdy nas nie ugryzie. Nie bądźmy również naiwni w przemyśleniach, że dom będzie idealnie czysty i uporządkowany, bo fretka zrobi i tak w nim swój własny porządek. Czasem zapomni gdzie jest kuweta lub nasika na środku pokoju z czystej złośliwości, bo czegoś jej na przykład zabroniliśmy. Fretka ma swój freci rozumek i robi to co jej akurat pasuje, a my możemy być tylko cierpliwi i próbować ją czegoś nauczyć, bądź oduczyć. Nie zapominajmy, że to jednak drapieżnik i czasem instynkt może zadziałać na naszą dłoń, czy to w zabawie, czy ze strachu w ataku. Musimy jednak nauczyć się reagować adekwatnie do sytuacji. I gdy fretka przesadza w zabawie ze szczypaniem naszej ręki, to jej zaprzestawać, a nie od razu karać, jakby ugryzła nas złośliwie. Jednak jeśli dalej jesteś pewien, że fretka to zwierzak dla Ciebie i nie przerażają Cię wszystkie "straszne" opowieści, zabezpieczanie mieszkania oraz wydatki. To gdy już ten wesoły i wszędobylski stworek zawita u Ciebie, z pewnością czeka Cię wiele radości, śmiechu i wesołości, ale bądź też przygotowany na "dogryzki", złośliwości i miej niewyczerpane pokłady cierpliwości, bo tylko wtedy "dogadasz" się ze swoją fretką.
Przed planowanym terminem wystawy fretek w sierpniu, powstał pomysł by wesprzeć finansowo Stowarzyszenie Przyjaciół Fretek, a tym samym ich podopiecznych. Idea ta narodziła się w głowie Oli, która wpadła na to by napisać e-book kształcący o fretkach w przyjemniej wierszowano-ilustrowanej formie. Tak oto narodził się Pan Fret...
...i jego opowieść o fretkach :)
E-book jest doskonale napisany i zabawnie ilustrowany z pewnością przypadnie do gustu małym i dużym. Jest to sympatyczna i edukacyjna opowieść o fretce, która jak można przeczytać na przykładzie jest dość psotna i zaczepna, ale nie tylko.
Jaka jeszcze jest fretka można się dowiedzieć zakupując e-book'a, można to zrobić poprzez facebookową stronę Pana Freta, a koszt to jedyne 9 PLN.
Na profilu można również zaopatrzyć się w inne drobiazgi, jak zestaw piśmienniczy, czy kubek termiczny, ale też wiele innych ciekawych rzeczy jak breloczki, bransoletki czy notesy.
Prócz drobiazgów można też zakupić bluzę, t-shirt lub torbę z wybranych frecim nadrukiem.
Cały dochód ze sprzedaży gadżetów idzie na konto Stowarzyszenia Przyjaciół Fretek.
Dziś chciałam opisać jakie to sprytne i inteligentne zwierzęta te nasze fretki. Przekonałam się o tym na własnej skórze nie raz, ten przypadek jednak chciałam opisać gdyż pokazuje jak szybko fretki się uczą, jakie są uparte i jak rozumują, co się wokół nich dzieje. Łasza odkrył, że jak dobrze pchnie jeden z cokołów pod szafką w kuchni, to da się tam wejść, a tam jest nisko, ciemno i można wleźć do szuflad przypodłogowych i ogólnie napsocić. Wczoraj stwierdził, że znów będzie próbował, więc najpierw stałam przy szafce trzymając listwę z drugiej strony stopą. Potem go odganiałam, odciągałam za kark, dotykałam palcem z głośnym psssssyyyyt, pykałam lekko dłonią w tyłek. Nic nie skutkowało... W końcu zaczęłam na niego syczeć, tak jak on syczy często na mnie z niezadowoleniem. Szyyyyyyyyyyy... z czasem zaczął się wycofywać za drzwi w kuchni. Podchodził do deski - szyyyyyyyyyyy - znów się wycofywał i tak oczywiście nieskończoną ilość razy. Potem już tylko leżał za drzwiami patrząc na mnie, co robię. Wyszłam powoli z kuchni, ale stanęłam tak, by mnie nie widział, jednak bym ja mogła zobaczyć jego, jak zmierza w stronę deski. Oczywiście zniknęłam ledwo z jego pola widzenia, Łasza już wystartował, to ja za nim i znów szyyyyyyyyyyyy - wycofał się. Kolejna moja próba wyjścia z kuchni i przyłapania go, zakończyła się jednak fiaskiem. Wyszłam raz, drugi, trzeci, piąty, a on nic, dalej leżał i patrzył. W końcu stanęłam dłuższą chwilę za winklem. Czekam, czekam i czekam, a tutaj z drzwi wychyla się głowa i łypie oczyskami, ale jak tylko mnie zauważył, potuptał dalej w stronę łazienki jak gdyby nigdy nic, że niby tak sobie szedł, a nie sprawdzał gdzie jestem :) Sądząc, że zrezygnował, zasiadłam na kanapie w dużym pokoju i tylko kita mi śmignęła przez korytarz w stronę kuchni. Dopadłam go w progu, to skręcił za drzwi, tylko dziwnie kwadratową drogą :D Na zasadzie idę w lewo - widzę cię - o nie jednak w prawo :D Zawróciłam do dużego pokoju, więc Łaszasty puścił się na wycieczkę korytarzem, kontrolując przy tym ukradkiem gdzie się podziewam. Gdy znów udawał się w stronę kuchni, ja pospieszyłam w tą samą stronę, a freciak widząc mnie, zrobił tylko nawrotkę przed drzwiami kuchennymi. Takie tańce i podchody trwały jeszcze przez jakąś chwilę. W końcu jednak zrozumiał, że jestem czujna :) Po tej anegdocie widać jaki uparty był Łasza w swoich poczynaniach jak niewiele mu trzeba było, by zrozumieć, że się czaję w pobliżu - wystarczyło raz się przyczaić, już za drugim razem wyjrzał z kuchni, zamiast lecieć na oślep, jak tylko zniknęłam za winklem. Takie podchody mamy oboje z M niejednokrotnie i ze wszystkimi chłopakami bez wyjątku, więc biorąc pod swój dach fretkę należy uzbroić się przede wszystkim w cierpliwość i ponad freci upór :)
Po wadze, a konkretniej po jej wahaniach można stwierdzić, czy coś się naszemu freciakowi nie dzieje i czy aby ubytek wagi nie jest zbyt duży i zbyt szybko postępujący, co może świadczyć między innymi o chorobach albo pasożytach. Jak to zrobić? Najlepiej szybko :) gdyż utrzymanie fretki na wadze w jakimkolwiek bezruchu jest prawie, że niemożliwe, ale są sposoby by to zrobić. Można ważyć "na śpiocha", czyli śpiącą fretkę ułożyć na wadze bezpośrednio lub w jakimś naczyniu np misce, starając się jej nie obudzić zbyt szybko. Można też spróbować to zrobić "na smakołyka", ja osobiście właśnie tak ważę naszych chłopaków, wkładam ich do wiaderka a pod nos podsuwam smakołyk, w postaci śmietany, masła lub oleju lnianego z wodą, albo jajka. Jaka waga będzie odpowiednia? Tak na prawdę każda waga kuchenna się nada, która ma możliwość ważenia do 3kg (bo fretki raczej więcej nie ważą, przynajmniej ja się nie spotkałam z taką) i dokładność co do 1g.
Z początku ważyliśmy chłopaków wagą firmy Soehnle 8048. Jednak jej mankamentem było to, że waży tylko do 2kg i szkło na górze nie jest zbyt duże by zmieścić na nim większą fretkę.
Maluchy ogólnie ciężko się waży, gdyż są to żywe srebra i utrzymać takiego na wadze graniczy z cudem, stąd wzięło się nasze wiaderko, w którym fretki się świetnie mieszczą i jednocześnie zapewnia stabilność i ogranicza możliwość, ześlizgnięcia się fretki.
Drugą wagą na jakiej ważyliśmy była waga Eldom WK270, która pojawiła się w naszym domu tylko dlatego, że była do czegoś w gratisie. Mimo wszystko nie była zła, jednak jej rozmiar też nie pozwalał na ustawienie na niej fretki. Mimo to na jakiś czas wystarczyła, a przedział ważenia miała już znaczeni większy, bo aż do 5kg.
Chciałam mieć jednak wagę z prawdziwego zdarzenia, więc zaszalałam i kupiłam wagę firmy Beurer KS59. Jej wymiar 22x30cm pozwala na zmieszczenie na niej fretki i bez wiaderka, jednak my go wciąż używamy, bo inaczej chłopaki nie dają się zważyć. Dokładność ważenia to 1g, a możliwości aż do 20kg.
Nasz zestaw do każdego ważenia wygląda tak:
Wagi spisuję i zamieszczam w tabeli.
W ten sposób widzę jakie wahania mają chłopaki i czy jest to spadek świadczący o jakiejś nieprawidłowości. A jak to wygląda w praktyce? Oto kilka fotek.
Mimo iż wystawa fretek się nie odbyła, jednak nasze Misiaki poznały inne fretki. Spotkaliśmy się w trochę mniejszym, niż wystawowym gronie, ale było bardzo frecio i sympatycznie. :)
(foto by Freta, Krystian, BBlack)
Stworzono dzieciakom odpowiednio duży wybieg...
Zapewniono "gadżety"...
I w ten oto sposób nasze Szoguny mogły pobawić się z innymi fretkami, jak i rodzeństwem.
Między innymi z Kirą, równie charakterną, jak Amik jego siostrą...
...z przyrodnim bratem Borysem...
...z maleńką Edzią...
...jak i z Olafem.
Zabawa była przednia, można się było popluskać...
...pokopać...
...umorusać...
Nastąpiło również parę nieporozumień...
Zostały jednak szybko zażegnane na rzecz zabawy.
I poznawania nowych stworów.
Tak właśnie nasze szoguny...
...spędziły ostatnią niedzielę.
A tutaj parę filmików z tego jakże freciego wydarzenia :)