czwartek, 4 czerwca 2015

Ratuj się kto może!

05.04.2015

Bywają dni, kiedy do którego pomieszczenia nie wejdę fretki rozbiegają się przede mną jak myszy przed kotem. :)

Czmychają pospiesznie pod kanapę, stół, szafkę, cofają się za drzwi, żeby tylko nie dotknąć, nie złapać, nie pomiziać.

Czemu tak robią? Cóż, czasem bywa tak, że ja mam ochotę na mizianie - a oni niekoniecznie. :P

Z boku wygląda to trochę jakbym miała te nasze maluchy zadusić. :P

Bo wyglądam jak z kreskówki (nie pamiętam, w której to widziałam), gdzie dziewczynka trzyma zwierzaka mocno w obu rękach i przytula do siebie i mówi: będę ko kochać, karmić, ubierać i kochać, przytulać, kochać, kochać, kochać... z lekkim wariactwem w oczach :D :P

Z boku podobnie wyglądam ja :) gdy biorę Amika na kolana i zagłaskuję go, miziam po brzuszku, tarmoszę po futerku. Nawet największy pieszczoch Mischa buntuje się w takich momentach i najnormalniej w świecie mnie podszczypuje po dłoniach. Mówiąc: "Matka puszczaj!"

Gdy już "wymaltretuję" całą czwórkę, pierzchają gdzie pieprz rośnie :D

I tak przez pół wieczora/poranka mam spokój.

Ale chłopaki nie pozostają mi dłużni, bo zdarzają się też takie dni, gdy jak już pisałam w poście Za mną! są momenty gdy role się odwracają i robię za przewodnika stada lub chłopaki chcą by się nimi bardziej zainteresować i zaczynają mnie dodatkowo podszczypywać po stopach albo po łydkach. Wtedy ja przed nimi uciekam, czmycham i zwiewam na krzesło, za bramkę do sypialni lub inne miejsce bez wstępu. :P

Ostatnio np.: siedziałam na krześle przy komputerze (po turecku, bo gdy moje stopy tylko dotykają podłogi, zaraz mam obskubane nogi :P ) Mischa mimo wszystko nie dawał za wygraną. Usiłując się do mnie wdrapać podgryzał mnie w najbardziej dostępne miejsca, które mógł sięgnąć. Gdy wzięłam go na ręce i położyłam sobie na nogach brzuszkiem do góry i zaczęłam go po nim "miziolić". Stwierdził, że najlepszą zabawą będzie złapać mnie dwiema łapkami (oczywiście pazurkami) i gryźć mnie w dłoń i nadgarstek. W momencie gdy próbowałam zabrać rękę "wgryzał" się tym mocniej. Kiedy ręka przestawała stawiać opór, patrzył na mnie, wciąż trzymając łapkami. Ja usiłuję zabrać - on gryzie. Zostawiam w miejscu - trzyma i patrzy... Odstawiam na podłogę, znów mnie po udzie podszczypuje... i jak mam pracować? :P 


We frecim rozumieniu - nie mam, mam się zająć, bawić, miziać. Ale nie za dużo, bo wtedy trzeba uciekać :D

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz